Alleluja! Jezus żyje!
Mam na imię Agnieszka Justyna 🙂 W 2010 roku ukończyłam studia na UKSW. Kilka miesięcy po obronie pracy magisterskiej wyjechałam na kilka miesięcy na misje aby posługiwać we wspólnocie „Drogocenna perła” diakonii ewangelizacji Ruchu Światło – Życie. Najpierw na kilka tygodni do Carlsberga, później na Białoruś do Mińska. Pragnę podzielić się świadectwem z tego czasu.
W czasie kiedy tematem roku było „Czynić uczniów ze wszystkich narodów” na Kongregacji Odpowiedzialnych Ruchu Światło – Życie dużo było mowy o misjach, zawsze myślałam, że moje misje to moja rodzina i znajomi i nie pchałam się na wyjazdy poza Polskę. Jednak na KO dostałam dwie propozycje wyjazdu na Oazy wakacyjne jako animator, były niestety w tym samym czasie, a że nie mogłam się zdecydować postanowiłam, że dam z siebie coś więcej i pojadę na rekolekcje do Białorusi. O tyle było łatwiej, że jeden kolega również tam się wybiera więc mi pomoże. Nie było łatwo odnaleźć się wśród osób posługujących się językiem,którego nigdy się nie uczyłam ale był to i tak czas błogosławiony, na koniec podejmowaliśmy postanowienia – animatorzy za rok przyjadą znowu na rekolekcje hmm… nie wiem co będzie za rok ale ok czemu nie. Będę już po studiach to może wyjadę. Okazało się, że przyjechałam jako jedyna z animatorów, którzy byli poprzednio. Mi też nie bardzo chciało się przyjeżdżać ale jak już podpisałam zobowiązanie to wyjechałam. Tam dużo mówiło się o pomocy we wspólnocie na dłuższy czas a nie tylko na dwa tygodnie w wakacje, padło też pytanie czy chcę przyjechać na kilka miesięcy aby pomóc? Po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że skoro skończyłam studia, Bóg mi cały czas błogosławi to dobrze by było poświęcić te kilka miesięcy dla innych jako odwdzięczenie się za łaski jakie otrzymywałam.
Nie było łatwo o tym powiedzieć rodzicom, mama nie była zachwycona tylko się tym denerwowała. Nie zabroniła mi ale jej zdanie na ten temat było negatywne. Przed samym wyjazdem pojechałam na kilka dni „Rekolekcji na dobry początek” to były pierwsze rekolekcje z intencją o moje własne nawrócenie zawsze było w intencji kogoś innego. Bóg od tamtej pory zaczął bardzo intensywnie działać we mnie wiązało się to z poznawaniem prawdy o sobie samej. Kiedy rekolekcje się zakończyły grupa odjechała do Warszawy a ja ze swoim Aniołem Stróżem ruszyłam w inną stronę. Po 1 w nocy dotarłam do Rzeszowa, gdzie odebrał mnie ksiądz Ireneusz Kopacz i tak zaczęło się moje wędrowanie. Pojechaliśmy następnego dnia do Pragi na nocleg w drodze do Niemiec. Dojechaliśmy do Carlsberga, tam gdzie żył ksiądz Franciszek Blachnicki. Niesamowite miejsce, biuro „Drogocennej perły” mieści się w dawnym biurze ks. Blachnickiego. Mogłam też być w jego pokoju. Niesamowite doświadczenia, w całym ośrodku panowała cisza, dużo zieleni, piękny ogród. Będąc w tym miejscu miałam okazję posługiwać na rekolekcjach dla polskich małżeństw z dziećmi. Bardzo się ubogaciłam wiarą tych ludzi, mieszkających na stałe poza Polską. Ośrodek w Carlsbergu jest taką ostoją polskości, gdzie ważne wartości takie jak wiara, Ojczyzna są widoczne. Bardzo wiele odbywa się tam rekolekcji prawie co tydzień są przyjmowane grupy, ministranci, małżeństwa, młodzież, osoby z AA i wiele innych. Organizowane są tam również święta Wielkanocne i Bożego Narodzenia. Każdy może tam znaleźć dla siebie miejsce, choćby pomagając w pracach w ogrodzie. Panie z Instytutu są bardzo otwarte i gościnne. Można przyjechać tam na kilka dni czy dłuższy czas aby spędzić go na rozważaniu i wspólnej modlitwie. Kiedy ks. Ireneusz i s. Jula byli na miejscu prawie codziennie wyjeżdżaliśmy do pobliskich miejscowości na spotkania oazowe, w Niemczech nie jest łatwo zachowywać wiarę, ale jeśli ktoś już się określa jako osoba wierząca to jest to bardzo widoczne w jej życiu, za słowami idą czyny. Nadszedł wreszcie czas wyjazdu na lotnisko aby wylecieć do Kowna, później busem do Wilna i z Wilna pociągiem nocnym do Mińska. Dobrze, że Anioł był ze mną to było mi raźniej nie jest tak łatwo przebywać wśród ludzi których języka nie znam. Na szczęście miejsce w busiku dla mnie się znalazło co wcale nie było takie pewne oraz do pociągu do Mińska mnie wpuścili choć było kilka minut do odjazdu. Myśleli aby mnie wysadzić na granicy ze względu na brak ubezpieczenia ale jednak się nade mną zlitowali i o godzinie 4 z groszami nad ranem wyszłam na stację w Mińsku. Spotkałam się tam z panią Jadwigą, która na trzy miesiące zgodziła się mnie przyjąć do swego domu. Chwała Panu! Jeden etap został zakończony. Pan prowadził i stawiał ludzi, którzy pomogą w trudnościach. Cały pobyt na białoruskiej ziemi był niesamowity, przybyłam tam mając zaledwie 10 kg w plecaku jako bagaż podręczny. Okazało się, ze moja kurtka, buty, czapka, rękawiczki są o wiele za słabe na białoruską zimę gdzie mrozy często przekraczają ponad -20*C. Bóg jednak o mnie dbał i różnych stron moja garderoba się powiększała. Dla mnie było wielką łaską to, że ani razu się nie rozchorowałam, nic mi nie dolegało zdrowotnie. Na początku jedna pani stwierdziła, ze Bóg nie pozwoli mi zachorować bo za dobre rzeczy czynię i tak też się stało. Odebrałam to jako proroctwo :). Doświadczałam też mocy modlitwy innych ludzi, którzy się za mnie modlili w Polsce jak i w innych krajach. Jeszcze tyle osób się za mnie nie modliło 🙂 było mi ciężko się odnaleźć, inny kraj, inny język, który poznałam tylko podczas dwóch turnusów rekolekcji więc był na poziomie podstawowym. Dodatkowo ludzie posługują się mieszanką dwóch języków albo i trzech, znaczy się rosyjskim,białoruskim i polskim. Na szczęście białoruski jest bardzo podobny do polskiego więc nie było tragicznie. Wiele osób ma też korzenie polskie i trochę język polski pamiętali. W ciągu tygodnia odbywały się różne spotkania wspólnotowe, Spotkanie ewangelizacyjne, spotkanie wspólnoty, spotkanie animatorów, spotkanie modlitewne, posługa na Mszy świętej w niedzielę, raz w miesiącu odprawa animatorów formacyjna, spotkania Kręgu Domowego Kościoła, raz w miesiącu również Oaza Modlitwy tematycznie 10 Kroków ku Dojrzałości Chrześcijańskiej. Mogłam także wyjechać do Budslawia do Sanktuarium Matki Bożej, śnieżyca była duża, droga ciężka ale było warto. Maryja prowadziła mnie od początku na drodze misyjnej i to dzięki jej matczynej opiece moje serce było uzdrawiane. Uczestniczyłam także przy udzielaniu Komunii świętej staruszce, która pierwszy raz była u spowiedzi taki mały wielki cud!
W Czerwonym Kościele pod wezwaniem Szymona i Aleny w Mińsku przeżywałam wraz z wiernymi jubileusz 100 lecia, piękny czas, przybył na tą uroczystość nuncjusz apostolski na Białorusi, który osobiście mnie pobłogosławił. Następnie bardzo przeżywałam okres wyborów prezydenckich, a raczej okres falsyfikacji wyborów. Wiele moich znajomych wyszło na plac aby domagać się prawdy, jednego chłopaka z grupy ewangelizacyjnej pobili i wsadzili do więzienia, do niektórych osób nie można było się dostać ani dowiedzieć się gdzie zostali umieszczeni. Sam czas kiedy ludzie wyszli na plac przeżywałam w kaplicy adoracyjnej w kościele, po usłyszeniu krzyków i poruszania się tłumu ludzi nie mogłam już wrócić do domu, gdyż wszędzie było pełno KGB i obcokrajowców w pierwszej kolejności by zabrali więc bałam się wyjść na zewnątrz aby nie trafić do więzienia. Zagłuszyli telefony i nie mogłam się połączyć z panią Jadwigą ale na szczęście dodzwoniłam się do koleżanki i ona przekazała informację gdzie jestem. Myślałam, że noc spędzę na czuwaniu ale po 12 w nocy przyszła s. Jula do kościoła i mnie odwiozła do domu razem z pobitym chłopakiem, który też był na placu w tym czasie. Wiele osób pobito pałkami, podstawili także karetki, które zawoziły ludzi do szpitali po czym policja odwoziła ich do aresztów. Tygodnie po tym wydarzeniu również były pełne strachu, zabierali ludzi z ulicy, wyrzucali z pracy, przeszukiwali mieszkania i wiele innych incydentów miało miejsce. Ludzie święta Bożego Narodzenia spędzali w więzieniach. To był dziwny czas i taki smutny. Wiele osób o tych wydarzeniach miało informacje tylko z telewizji gdzie osoby, które wyszły na plac rzekomo miały na celu zamach na władze Białorusi. W styczniu było już spokojniej, ludzi zwalniali z więzień, zaczął się czas przesłuchań i wyroków. Ludzie zaczęli organizować spotkania ekumeniczne z modlitwą za Białoruś i więźniów. Kościół katolicki nie angażował się bezpośrednio w działania mające na celu piętnowanie poczynań władzy, tam tak nie można robić ze względu na KGB, które było wszędzie i ludzie bali się prześladowań.
W ostatnim miesiącu pobytu wraz z młodzieżą ze wspólnoty spotykaliśmy się aby nagrać płytę o tytule „ Tajemnice światła”, wiele Białorusinów ma talent muzyczny, od dziecka kształcą się w szkołach muzycznych, śpiewają, grają na pianinach. Język białoruski jest bardzo mało znany i brakuje pozycji książkowych, muzycznych w tym języku. W szkołach białoruski jest traktowany jako język obcy, lekcje są po rosyjsku. Jest duża dyskryminacja języka i osób nim się posługujących. Kto mówi w języku białoruskim to jest uważany przez władze jako opozycjonista.
Pojechaliśmy także do pewnego księdza z Mira, który często spowiada szczególnie z całego życia. Ja również się do takiej spowiedzi przygotowałam przez tydzień i mogłam oczyścić swoje serce z grzechów, o których nie chciałam pamiętać, a które powracały. Był to czas oczyszczenia i stanięcia w prawdzie przed sobą i przed Bogiem.
Na Białorusi Bóg żyje 🙂 wiara się odradza powoli. Spotkałam tam wielu wspaniałych ludzi, którzy mi pomogli, widziałam także cuda, które Bóg czynił w sercach i w życiu wielu osób. Czas misji był czasem oderwania się od dobrze mi znanej rzeczywistości, czasem wejścia w świat różniący się od tego który był dla mnie zrozumiały. Na zawsze pozostaną w mojej pamięci ludzie, doświadczenia, które tam przeżyłam. Bóg bardzo o mnie dbał, nie pozwolił mi się załamać panującą tam sytuacją kłamstwa i leku przed prawdą. Wyjechałam na misje aby dawać siebie i swój czas a tak naprawdę to ja otrzymałam nieporównanie więcej niż sama dałam z siebie. Bóg przemienił moje serce, otworzył mi oczy na wiele spraw, uzdrowił moje wnętrze, wlał wiele pokoju do mojego wnętrza. Jestem bardzo wdzięczna mojemu Panu i Zbawcy za ten cud mojego nawrócenia, za bezcenny czas dla mnie przygotowany, za pokazanie mi tego co było zakryte przed moimi oczami. CHWAŁA PANU! PAN DZIAŁA! PAN JEST WIELKI I POTĘŻNY!
Życzę każdemu takiego czasu pustyni, który pozwala otworzyć się na Boże działanie.
Agnieszka Justyna 🙂 z Aniołem Stróżem 🙂