Jest dla mnie wielką niespodzianką, że Boże działanie w doprowadziło mnie do przyjęcia Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Nie spodziewałem się tego, ale właśnie tak się stało i jest to łaska, powołanie, jeden z tych znaków Bożych w moim życiu, które są jasne i bardzo konkretne.
Jeszcze na początku wakacyjnych rekolekcji nie miałem pragnienia uczestnictwa w Krucjacie. Mimo autentycznego rozumienia tego dzieła jako postu w intencji uzależnionych, przyjmowałem nieraz postawę prześmiewczo-życzliwą wobec abstynencji i konkretnych jej przykładów u moich koleżanek i kolegów.
Na mojej decyzji o przystąpieniu do KWC zaważyły rekolekcyjne treści o wyzwoleniu/wyprowadzeniu Izraelitów z Egiptu. „Zaważyły” to nie jest może najlepsze słowo, bo chodzi raczej o moją przemianę pod wpływem Słowa, a własna decyzja była zdarzeniem następczym. To takie poczucie nadprzyrodzonego pragnienia, ale i świadomej własnej decyzji – ot konstrukcja żywej łaski.
Podobnie jak Izraelici nie miałem tożsamości – żyłem bez Boga. Moje nawrócenie, które dokonało się niecałe 4 lata temu kojarzę właśnie z wyprowadzeniem Izraelitów. Jednak proces powracania do Ojca jest rozciągnięty w czasie i na kolejnych jego etapach Bóg w coraz to nowy sposób chce mnie ubogacać i kształtować. Teraz zrodziło się we mnie pragnienie posiadania praw/zasad, których będę przestrzegał i, które będą mnie określały.
Mam również głębokie poczucie, iż podjęcie postu jakim jest KWC, a o której mówi się zazwyczaj w kontekście uwalniania z uzależnień może nieść ze sobą, czy też prowadzić do szeroko rozumianego wyzwolenia w różnych sferach mojego życia i mojego funkcjonowania. Myślę, że Bóg mnie wysłuchał, ponieważ się modliłem, ale przede wszystkim to On sam z siebie chce dla mnie wolności.
Krościenko, lipiec 2011
Jarek Witkowski