Kiedy w roku 2001 przyjęłam Jezusa jako jedynego Pana i Zbawiciela, nie wiedziałam tak naprawdę czym będzie to wydarzenie, jakie będzie miało to dla mnie konsekwencje.
Oddałam swoje życie Jezusowi. Poprosiłam Go, aby to On nim kierował, aby był w moim sercu.
I tak jest…
Moje życie nie zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nie było nagłego przewrotu… Jednak wszystko się zmieniało, nabrało innego wymiaru. Jezus subtelnie, powoli mnie zmienia, zmienia moje życie.
Pochodzę z katolickiej, wierzącej i praktykującej rodziny, także od dziecka praktyki religijne nie były mi obce. Jednak od momentu świadomego zaproszenia Jezusa do mojego życia, wszystko powoli zaczęło nabierać sensu.
Modlitwa, Eucharystia, sakramenty przestały być obowiązkiem, a stały się darem, przywilejem, miejscem spotkania z Jezusem- moim Przyjacielem. Nie są już tylko obowiązkiem, czy suchą praktyką.
Jezus obiecał mi, że będzie się o wszystko troszczył, jeśli tylko Mu zaufam, oddam wszystko. I tak rzeczywiście jest…
Jest moją siłą, pomocą i wsparciem we wszystkim. Uczę się oddawać Mu każdą dziedziną mojego życia…Każdego dnia na nowo odczytywać Jego wolę. Wiem, że przez swoją słabość, grzech upadam, ale On mnie podnosi i daję siłę, aby iść dalej.
Nie jest tak, że wszystko jest proste i łatwe, „takie cukierkowe”. Jest wręcz odwrotnie- Jezus wymaga ode mnie wierności, zmagania się dla Niego i podejmowania decyzji zgodnie z prawdą i Słowem, które nam pozostawił. On jednak nie zostawił mnie z tym wszystkim samą- wręcz przeciwnie, im jest trudniej, tym bardziej odczuwam Jego obecność i prowadzenie. Wiem, że jest.
Jezus jest największym Skarbem mojego życia. On daje mi siłę, pokój, miłość… daje Zbawienie. Jemu mogę ufać i wiem , że mnie nie zawiedzie.
Oddałam swoje życie Jezusowi i On jest jego Panem!
Sylwia