To było w zeszłą niedzielę – wydawałoby się niedziela jak i każda inna w okresie zwykłym. Ale nie ta. Poszedłem do kościoła św. Maksymiliana w Mistrzejowicach, gdzie posługuję jako lektor w czasie studiów. I chcę wam powiedzieć, że czułem podczas Mszy św. i po niej jakiś taki dziwny spokój, którego nie da się wyrazić słowami. Gdy wracałem do mieszkania (a to jest o przysłowiowy rzut kamieniem od kościoła) obudziło się we mnie pragnienie przyjazdu na „Worship” do was i mało tego – obudziła się w moim sercu ogromna tęsknota za Nim. Mimo, że miałem sporo pracy do kolokwiów to jednak postanowiłem pojechać jeszcze wieczorem na 20:20 na Mszę św. studencką do kościoła dominikanów. Podczas obu tych Mszy cały czas czułem Jego obecność, że On patrzy na mnie z miłością mimo tego, że ja nie potrafię Mu tak do końca zaufać. On jak lekarz usuwa stopniowo moją ogromną ranę na sercu, którą zadała mi moja była dziewczyna. Pojawił się też jakby wewnętrzny głos który wołał: Panie Jezu, dziękuję Ci za Twoją nieskończoną miłość. Tak bardzo pragnę poznawać Cię coraz bardziej poprzez Pismo Święte.
Po Mszy św. miałem świadomość tego, że mimo powrotu do szarej codzienności On jest przy mnie! I zanosi do swojego Ojca modlitwę za mnie! I ta modlitwa już nieraz uratowała mnie przed upadkiem. I nieraz czuję się tak przygnieciony samotnością, że szczerze mówiąc nieraz płakać mi się chce…. Ale On mówi do mnie: „Nie bój się, bo Ja jestem przy Tobie i nigdy Cię nie zostawię!” Wiem jak nieraz ciężko jest uwierzyć, że On działa i sprawia cuda w naszym życiu…. sam tego doświadczyłem. W zeszłym roku byłem do tego stopnia rozbity wewnętrznie i zmiażdżony psychicznie, aż w końcu przyszedł ten feralny dzień, kiedy o mały włos nie udała się moja próba samobójcza…:(. Kiedy tak stałem zrezygnowany już za zamkniętymi szlabanami przy barierce na przejeździe kolejowym i czekałem na to, co miało nastąpić, wtedy On stanął przy mnie – jakby trzymał mnie za rękę tak, że nie mogłem zrobić tego decydującego kroku.. I słyszałem w sercu Jego głos: „Ja Cię kocham i ja Cię potrzebuję przy Moim ołtarzu. Chcę, żebyś dalej niósł radość i nadzieję dzieciom z fundacji Mam Marzenie i innym ludziom.” Wtedy rozpłakałem się i zdążyłem cofnąć się o parę kroków wstecz…a podmuch wiatru od przejeżdżającego pociągu zrobił resztę bo wywróciłem się. Zdałem sobie sprawę z tego co chciałem zrobić i z płaczem pobiegłem do domu. Nie mogłem obejrzeć się za siebie, tak się bałem… wiedziałem, że ta sytuacja to było dzieło Szatana. Ale Pan czuwał i nie pozwolił Złemu zwyciężyć! Zobaczcie jak Pan jest dobry!
Teraz cały czas modlę się do Niego słowami piosenek „Emmanuel” i „With All I Am”(od ks. Piotra).
I chociaż nie mogłem przybyć na ten Worship to jednak sercem i modlitwą jestem z Wami. Dziękuję Panu, że pozwala mi z wami wielbić Go na Oazach Modlitwy i że postawił na mojej drodze was wszystkich. Zawierzam was Jego sercu. Niech daje wam swój pokój i radość.
Z pozdrowieniami i pamięcią w modlitwie,
Mateusz