Pewnej środy dowiaduję się, że jest organizowane ORD (Oaza Rekolekcyjna Diakonii). Bez zastanowienia mówię, że chcę jechać tylko, że muszę sprawdzić w kalendarzu czy mogę. No i mogłam – pojechałam.
Te rekolekcje były pełne cudów. Niesamowitym doświadczeniem było tworzenie wspólnoty z ludźmi w różnym wieku związanymi z Ruchem. Świadectwa matek, żon (no i mężów 😉 były dla mnie bardzo ważne. Jadąc na te rekolekcje wiedziałam, że mam problem z modlitwą Namiotem Spotkania, a właściwie jej nie było. Będąc tam gdy usiadłam w kaplicy uświadomiłam sobie, że to jest najlepszy moment żeby to zmienić. Pan Bóg powiedział, że po prostu mam Go słuchać. Zrozumiałam, że aby móc Go słuchać muszę dać Mu szansę mówić. Teraz Namiot Spotkania stał się dla mnie bardzo ważny. Jest pierwszą rzeczą, którą robię po przebudzeniu się. Nie powiem – czasami trudno jest wstać o 5.40, ale Duch Święty pomaga, żeby pobyć z Nim, przed wyjściem na uczelnię. Jest to niezwykła łaska, bo każdego dnia Pan Bóg kieruje do mnie słowa, które nadają sens każdej sytuacji, i radosnej, i tym trudniejszym. Zaczęłam dziękować Bogu za wszystkie trudności, które mnie dotykają, bo zauważyłam jak bardzo one mnie do Niego zbliżają.
Okazało się, że Bóg nie chce mówić do mnie tylko przez swoje Słowo. Otrzymałam dar pięknego świadectwa od drugiego człowieka. Powiedział on o tym jak bardzo trudności w małżeństwie na nowo pozwalają mu odkryć miłość do Boga. Też o tym, że ta miłość jest jeszcze silniejsza od miłości małżeńskiej. Zadałam sobie pytanie czy ja tak naprawdę kocham Jezusa? Skoro miłość to nie tylko słowa, ale przede wszystkim czyny. No i najważniejsze – miłość jest bezinteresowna. Od dawna myślałam o podjęciu dzieła członkowskiej Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Zawsze był we mnie jakiś lęk w sumie nie wiadomo z czego wynikający. Przykład tej miłości małżeńskiej, bezinteresownej i wybaczającej, płynącej od Boga oraz inne, bardzo potrzebne wtedy świadectwo (przy zmywaniu naczyń – dla osoby wiadomej bardzo dziękuję) o owocach Krucjaty było uspokojeniem. Uświadomiłam sobie, że skoro kocham Jezusa, to czego tak naprawdę ja się boję. Byłam w stanie tak wiele poświęcić dla człowieka rezygnując z siebie, ze swoich przekonań, ze swojej wiary, co skończyło się bólem, a byłam przekonana, że robię to z miłości. To tak naprawdę nad czym ja się zastanawiam skoro Pan Jezus tak niesamowicie wyprowadził mnie z tego cierpienia. Dotarło do mnie, że tylko Jego miłości mogę być pewna. Z niesamowitym ciepłem w sercu składałam w darach na Mszy Świętej deklarację. Czuję w sobie niezwykły pokój. Krucjata chyba okazała się być większym darem dla mnie samej niż moim dla kogoś. Widzę jak ważne jest mówienie ludziom młodym (zwłaszcza studentom), że można żyć bez alkoholu. Odkrywam piękno płynące z daru jakim jest służba drugiemu człowiekowi.
Czuję jak na nowo zakochuję się w Panu Jezusie. Po prostu to jest niesamowite jak widzę, w jak niezwykły sposób On się o mnie troszczy. Przypomniałam sobie, że Jezus naprawdę może zdziałać w moim życiu więcej niż mi się wydaje. Widzę jak mnie prowadzi każdego dnia.
Za to wszystko CHWAŁA PANU!
Monika